poniedziałek, 1 września 2014

tekst z odzysku

Zgodnie z tytułem. Tekst napisany w maju, opublikowany wraz z początkiem września. No, czyli dziś. Trochę opisu jesiennych rozterek w czasie wiosennym, trochę niskiej kultury.
Smacznego.

"Miał być maj. Miało oślepiać z nieba i grzać jak u Pana Boga za piecem. Jest maj i tylko pada. W mojej wyobraźni Truman Show. W telefonie zapisany numer do cudotwórcy z plikiem recept. Dziś święto, więc dzwonić nie wypada. 13: 13. Zgasł papieros.

(...) I co z tą zazdrością? Co z tym zgorzknieniem na preludium dorosłości. Gdzie to wyżera, po małym kawałku. Jak boli gdy inni mają lepiej. Ciekawiej. Wszystkiego więcej. Te twoje zmartwienia, to nie ich problemy. Spełnianie marzeń, osiąganie celów. Jak kuje. Perfekcyjne życie to takie w którym zbierasz hurtem co najlepsze, tak bez korzyści dla poplecznych.
Czemu otwarcie nie rozmawiamy o tym jak pięknie potrafimy zazdrościć? Że kogoś stać na wszystko. Materialnie i niematerialnie. Siedząc w kącie, wlepiając wzrok w kolorowe monitory. Tej tu urosło a tej tam zmalało. Bardzo tak dobrze, suce jednej. Prosty przepis na babską zawiść.

(...) A co jest najbardziej tanie? Zazdrość o nie posiadanie kogoś na własność. O brak złotej klatki, bez klucza a z systemem monitorującym. Każdy ruch, każde słowo. Z kim i do kogo. Zdrada jako najgorsza zbrodnia dla psychiki. Ten syf to grunt dla emocjonalnego bluszczu. Toksyny a nie prawdziwej miłości. Myślisz, że po czymś takim można zaufać i wybaczyć? Tak, tylko w prostej teorii, przepisanych zdaniach motywujących do tego aby dawać innym drugą szansę. Nawet trzecią. Kolejną z dziesięciu. I może, w idealnym świecie, wybaczysz. Tylko nie zapomnisz. Robisz z siebie małego potworka, który chce by go łapać za rękę i prowadzić przez bagno. Mimo, iż tak naprawdę to wolisz spokojnie leżeć bez ruchu. Ale lepiej zapobiegać niż leczyć. I tak mijają miesiące. Wracają odhaczone już kiedyś wspomnienia. Bo zakwitł ten przeklęty bez, który kochasz ponad wszystko. I jego i te wieczorne spacery. Ale przechadzek nie ma a on nie rośnie blisko miejsca gdzie sypiasz. Więc wyobrażasz sobie, złotowłosych rycerzy. Jak niosą cię na rękach niczym antyczną boginię. Jak cię pielęgnują niczym różę z tej dziwnej planety i oswajają bo wiedzą, że abyś czuła się dobrze muszą wpierw okazać jak bardzo im zależy. A gdy nie przychodzą to myślisz sobie, że może faktycznie ktoś rzucił na ciebie klątwę. I w głowie ci się już miesza od tych bajek i historii. Nie chcesz fikcji tylko rzeczywistości. Ale takiej, lepszej. Bez paranoi spowodowanych przeczuciem, które potem okazują się być prawdą.
I powiem ci jak to bardzo boli. To tak boli, że chcesz kopnąć wszystkich i wszystko głęboko w dupę po czym pojechać na lotnisko i lecieć za ocean. To tak boli właśnie. I jeżeli masz taką możliwość to kop i leć, bo przez bierne szuranie nogami i udawanie owieczki nikt swoich marzeń nie spełnił. A obserwowanie jak faktem stają się cudze, to kolejna szpila od bezradności.

(...) I nie wiesz już. Czy to są twoje problemy, czy moralność tak bardzo upada a może świat widział już wszystko. Nie wiesz, czy masz prawo czuć się zazdrosna gdy ktoś kogo darzysz tym specjalnym uczuciem, wychodzi sobie na noc z dziewczyną, którą bardzo lubisz, ale z którą on spał. Nie raz. Nie dwa. I alkohol. Albo narkotyki. Może fajni ludzie, bez ograniczeń, tacy jakich teraz mnóstwo, nie mają z tym problemów. Vivat komuna i grzej mi pościel z kokainą. Może róbmy to na co mamy ochotę póki jesteśmy młodzi. Nie będziemy się martwić. Błędy to rzecz ludzka a my dorastamy co miesiąc. I to co robiliśmy miesiąc temu nie jest godne wypominania nam teraz. Bo już jesteśmy inni. Tak drastycznie inni.
Więc nie wiesz już. Co możesz czuć, co czujesz a co czuć ci wypada. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz