Zaraz się zrzygam.
Nie przez objadanie smutków. To jakby, boli mnie najmniej.
Małe hipokryzje i duże kłamstwa.
Pieprzona nadwrażliwość. Ile bym się nad nią nie pochylała, ta uparcie kopie swój raj w mojej podświadomości. Vivat, po prostu.
Nie możesz wesoło iść przez życie gdy przejmujesz się nawet smutnym smokiem z animacji Dreamworks'a.
Wyhoduj sobie twarde dupsko. Nawet tym nocnym obżeraniem. Taki tłuszcz gigant, tłuszczyca przysłaniająca Twoje ego, moje ego. Żeby nikt nie widział co naprawdę Cię gnębi. Ukryj się pośród tłumu innych grubasów, wesoło skandujących skrajnie prawicowe/lewicowe hasła. To wszystko czego Ci potrzeba. Zwały tłuszczu zasłaniające tego chuja, który dawno temu wylądował w czyjejś mordzie i kazał wyssać z siebie resztki sympatii do otoczenia.
Nie ma postaw roszczeniowych. Jest tylko tłuszcz i grubość. Aż wszyscy pójdziemy spać, pod wspólnym niebem, przy pięknej pogodzie. I to będzie cudowny koniec świata. Nie tak chaotyczny jak bzdety, które uciekają mi z głowy na klawiaturę.
Może kiedyś opowiem moim dzieciom bajkę o grubych ludziach. Z nadwyżką cholesterolu i podwyższonym ciśnieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz