Ale te baby... parafrazując "klasyka" - były jakieś inne. Pamiętam jak popełniłam kiedyś tekst (zainspirowany burzliwą dyskusją) dotyczący analogii pomiędzy zachowaniem kobiet i krów. Pojęcie stada, lojalności i tego typu gówna. Podobno ów tekst był grafomańskim bełkotem (i zapewne nie tylko on), który nie wniósł nic do niczego. Ot, puste ścierwełko. A dziś, cały ten zamysł wydaje mi się takim właśnie, niewypełnionym niczym mądrym, pudłem na ścierki. Mając w nosie ideologie feminizmu a skupiając się na prawach jednostki. Prawach babskiej jednostki, która nie darzy szacunkiem nikogo prócz samej siebie. Taka ma pewnie ciężko. Krowa. A mogłabym się naprawdę porządnie rozpisać o wszystkich znanych mi typach
Mogłabym, ale na cóż to komu. Wyżywanie się na
Jest to również zgoła lepsze niż komunikacja werbalna. Zjawisko potocznie zwane dialogiem. Bez świadków. W tych prehistorycznych czasach gdy nikt nie znał pojęcia internetu, a ludzie nie byli tak sarkastyczni jak są teraz. I jak byli rok temu.
Wracając do koncepcji synonimii dwu i czteronożnych ssaków. Po pewnym czasie obserwacji mogę wysnuć wniosek, iż tylko krowa nie zmienia poglądów zatem nie może być kobietą. Krowy może i są lojalne, więc nie mogą być kobietami. Tok ewolucji nie rozwinął się na tyle by krowy mogły korzystać z dobrodziejstw technologii, ergo nie są kobietami. I najważniejsze - zabójstwo krowy jest legalne i przynosi o wiele więcej profitów niż tylko święty spokój.
Podobno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz