niedziela, 22 września 2013

masz placka


Słuchałam ostatnio wielu tych cierpiętniczych kawałków wykonywanych przez owłosionych twarzowo panów. Nie mam wniosków. Weźcie się tylko, kurwa, zabijcie. Co jeden to lepszy. Niby taki testosteronowy, niby hajs, wóda, dziwki a emocjonalny rozpierdol gorszy niż u sfrustrowanej gimbazjolatki podczas pms'u i na głodzie seksualnym. Mózgobrejker. Z czym do ludzi. Werteryzm pieprzony. "Wszystkim jest źle, ale mi najgorzej". Licytacja, na brudniejszy szmelc wetknięty w uszy i oczy opasłej od popkultury gawiedzi. Dotyka mnie to tak intensywnie, że cały wieczór przepłakałam nacinając przedramię nożem do papieru.
Kratkowana pogoda sprzyja refleksjom szaroburym, w kocu i z kofeiną. Cała ta sceneria, nie może się doczekać by zostać zastąpioną truchcikiem na uczelniany Hogwart, setką wymuskanych japek, zimnym gruntem a także podium nemezis. Więc nie wychodzę z domu, nie słucham już brodatych mężczyzn i zdecydowanie wyzbyłam się pogardy dla krów. Oświecono mnie ostatnio, iż krowy nie dopuszczają do wodopoju słabych i upierdliwych ze swojego stada. Oraz pieprzonych ingracjatorek, które nie trzymają sztamy z innymi krowami tylko przesiadują u byków, podświadomie licząc na szersze spektrum ku zapłodnieniu. Analogicznie wyszło na to, że gdybyśmy były krowami, to za zdradę żeńskich organów płciowych czekałoby wszechmocne potępienie skutkujące śmiercią. Powolną. Zaraz zwizualizowałam wszystkie Marie Magdaleny, które znam (ze mną na czele), sunące kopytko w kopytko ku godnemu miejscu na ostatnią porcję wyziewów odbytniczych. W tak "idyllicznym" świecie, krowy-liderki/kobiety-sukcesu, nadal wachlowałyby dupę ogonem, świadome swej niezagrożonej pozycji. Absolutnie tym nie gardzę, ale tutaj mam ten cały feminizm. Gdzie ułomna krowa nafajdała.
Ciekawe, co dzieje się w sytuacji gdy dwie krowy idą na bój o byka. Anomalia? Możliwe. Jednego mogę być pewna. Gdyby krowa była kobietą, nie grałaby fair play, zaś gdyby upierzony muzyk został bykiem, wycierałby zaćpane oczy pokaźnymi jądrami podczas gonitwy do mamusi. I po problemie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz