Po prostu.... ech... witki mi czasem opadają. Obserwując dziś świat z perspektywy zmęczonego parnością człowieka, sprzeczając się z kobietą, która mnie urodziła i aranżując w najdrobniejszych szczegółach położenie swej jubilerskiej kolekcji, stwierdzam, iż 14 dni do 20 urodzin to zbyt mało czasu.
Onegdaj, tfu, jak w mordkę strzelił prawie rok temu, w moim różowym napisiadle z wizerunkiem Barbie (God bless Matel) odnotowałam 50 zdań stwierdzających listę czynności, które powinnam/muszę/chciałabym wykonać przed ukończeniem wieku z 2 na przodzie i zerem po drugiej stronie. Owa lista zawiera w sobie najprozaiczniejsze przykazania typu: zjeść sałatkę Cesar, czy zakupić sukienkę-definicję oraz takie, które wymagają większego trudu jak na przykład nauczyć się strzelać bądź pójść na zajebistą randkę z zajebistym kolesiem ( LOL ) czy też, moje ulubione, zobaczyć Beyonce na żywo. Patusiowa fantazja mnie poniosła, ewidentnie i brak w tym jakichkolwiek zahamowań związanych z rzeczywistością. Ot moja własna osobista wizja tego, jak powinno mi się wszystko ułożyć i podać ładnie na srebrnej tacy. Mea culpa. Mea culpa, że lubię tak sobie popisać, ponumerować, pomyśleć "a co by było gdyby...", głęboko westchnąć, odłożyć pisadła na bok i zagłębić się w odświeżaniu portalu społecznościowego Facebook, podczas gdy inni, odważni i przebojowi dumnie kroczą wyznaczoną sobie ścieżką życia. Ba. Co poniektórzy prują niczym na niemieckich autostradach. A ja tu tak biadolę, że przed prawdopodobnymi ponownymi studiami mogłabym gramatykę podszkolić. Bo to tak wstyd nie móc rozebrać każdego słówka i niczym zamiłowany chirurg, profesjonalnie i badawczo poddać surowej ocenie. Lubować się w krwistym odmęcie surowej nagości wybranych podmiotów i orzeczeń.... . Tyle lat edukacji i szlag tą pamięć trafił. Czy w parę miesięcy uda mi się poprawić swe pseudo umiejętności z dziedziny pisma oraz mowy, czas pokaże. Z pewnością nie uda mi się tego dokonać przed wybiciem urodzinowego zegara. Swoją drogą, od 20 już prawie lat zbyt wielką wagę przywiązuje do niepamiętnego dla mnie dnia przyjścia na padół łez i Coca-Coli.
Dlatego, ciesząc się czy też nie, na zmiany niecierpliwie nie czekam. Pracy jak nie było tak nie ma. Doświadczenie do mych drzwi nie zapukało. Resztki podarowanych oszczędności dawno temu przesiedliły się do kas sklepowych a sezon urlopów zagranicznych, zamiejscowych czy chociażby tych bliskich mogę sobie odciąć grubą kreską. Tak chyba na bardzo długie zawsze. Odwagi mi za nic nie przybyło. Ta sama ja, płochliwa jak mysz. Progres nastąpił jedynie w sferze walki z uzależnieniami. Tak jest, siedź pod maminym parasolem ochronnym rzucając palenie i ograniczając alkohol, nie narzekaj tak często jak kiedyś na przykre dolegliwości natury fizycznej.
Ostatni raz zerkając na wypisane starannie plany i marzenia, naprawdę żałuję, że nie mam odpowiedniej motywacji do prawidłowego życia. Za biadolenie nie płacą a oglądanie seriali to na dłuższą metę słabe hobby i średni dodatek do ubarwienia CV. Cóż ja począć mogę. Jak to mawia moja babcia: "Każdy sobie rzepkę skrobie". Nie przywrócę całego roku, choć, przyznaję, był wyjątkowo pouczający. W sumie, i co z tego, że nie odwiedziłam Hiszpanii i nie zaśpiewałam w barze karaoke. Ryzyko związane z podróżą samolotem oraz upokorzenie przed gronem pijanych i sfrustrowanych w wieku przed bądź po małżeńskim. Dziękuję.Wolę chyba unikać wnikliwych spojrzeń badawczego oka społecznego osądu i zaszyta w maminej chałupince trząść się jak galaretka na myśl o ludzkiej opinii.
Dobijając 20 lat z poczuciem niesmaku, niespełnienia, rozczarowania oraz w trakcie pisania otwartego listu krytyki do samej siebie, jedynym pewnikiem jaki zaobserwowałam jest to, że z roku na rok pogłębia się moje zgorzknienie. To już golusi fakt - jestem Panią Henryką z pod 4, która wychyla swą siwą głowinę poprzez kuchenne okno i psioczy na każdą napotkaną wzrokiem egzystencję. I obmyśla strój na swój pogrzeb. No po prostu. Ech.... .
ps. przepraszam kogokolwiek kto liczył na to, że potrafię pisać albo, że przynajmniej posiadam jakieś umiejętności rozrywkowe. Jestem tylko Panią Henryką. Srebrną gołębicą, która ma idoli i żyje fanami pospoli. Co stało się z pogonią za TAKIM życiem?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz