Z całego serca nienawidzę szukać ofert mieszkaniowych. Po prostu nienawidzę. Gardzę tym. Żółć się ze mnie wylewa podczas przeglądania kilkunastu stron z setkami ofert. Aż mam ochotę podzwonić do tej znacznej większości i wykrzyczeć im wielkie solidne KURWA MAĆ !!!
Zacznijmy od tego, że jakaś połowa z tych wszystkich właścicieli, wynajmujących - jak zwał tak zwał, nie ma bladego pojęcia co robi wystawiając daną ofertę. Klikasz a tutaj jakieś "wynajmę pokój. internet, pralka, wc, czysto. blisko sklep X i Y." . Po prostu super. Aż mi telefon piszczy żeby wydać co najmniej 3 złote za rozmowę z takim delikwentem. Zero adresu tudzież przybliżonej lokalizacji a o zdjęciach można pomarzyć. Historyjka idzie lepiej jak już ktoś pokusi się o zamieszczenie fotografii danego pokoju. Boże. Cudna cytrynowa bądź ogórkowa tapeta obowiązkowo z jakimiś bohomazkami bo przecież to takie artystyczne. Meblościanka przeżywszy miniony wiek nadal stoi prosto, więc się nada. Najtańszy wyświechtany dywanik z bazarku. Jak ktoś ma szczęście dostanie jeszcze ławę z bialutkim i świeżo wykrochmalonym lauferkiem. Obowiązkowo ciągnące się zielone badyle na parapecie no i to zapierające dech w piersiach kanapisko. Słowem - wielki pierd PRL'u. Ach ta rozkoszna woń. Z miejsca chce łożyć na takie luksusy 4 stówy miesięcznie by przeżyć większość nadchodzącego roku akademickiego w atmosferze gęstego uroku bezguścia. No i CI cudowni lokatorzy. Zdecydowanie znowu chcę mieszkać z osobami studiującymi medycynę. Godzina 23, słuchanie muzyki, wtargnięcie do pokoju z okrzykiem która to godzina, ludzie chcą spać!! Ludzie muszą kuć!! Ludzie muszą przeżywać gehennę żeby zgarniać dziesiątki tysiaków miesięcznie za leczenie pospólstwa! Przez to cisza nocna najlepiej od 21. Albo i wcześniej. Generalnie w mieszkaniu powinno być jak makiem zasiał bo wszyscy się uczą. Chyba, że medycyna ma wolne, pojechała do domu i została druga kobieta pracująca. Szalenie głośno miłość uprawiająca. Kobiece dźwięki podczas climaxu. Miód na me uszy. No i jeszcze są kobiety samotne, po studiach, aktywne zawodowo. Czy taka jedna która robi o 7 rano w sobotę wielką awanturę bo ktoś śmiał użyć jej kubeczka!! Właśnie. Bo moje ślinianki w magiczny i nieznany do tej pory sposób przekazują śmiertelną chorobę objawiającą się końskim śmiechem, pryszczami w okolicach pachwin oraz wypadaniem włosów z nosa. Zatem absolutnie nie mogę korzystać z kubków moich współlokatorek, gdyż jak widać to jest obrzydliwe i zabija. Koniec.
Albo te przypadki gdy ktoś zostaje na noc a na drugi dzień trzeba zmierzyć się z serią pytań pod tytułem kto to taki, skąd się tu wziął, ile już się spotykacie, kiedy ślub i dzieci. Zawsze gdy widuję się z kimś okazjonalnie, opisuję to w książce, którą następnie głośno czytam przy Bramie Krakowskiej. Zawsze. Na końcu rozdziału dziękuję za wysłuchanie i szczególnie ucieszy mnie poklask wśród dziewczyn z którymi mieszkałam.
To i tak kropla w morzu. Nic nie napawa mnie większą radością niż czytanie ofert zamieszczanych przez starsze Panie lub Panów. "Wynajmę panienkom", "nie palące, ciche, spokojne, czyste". Dziecięciem będąc marzyłam o wstąpieniu do źrebięcego klasztoru. Klasztor, stancja od Pani 70+ - też mi różnica! Teraz dopiero odczuwam podziw dla ich pokolenia. Pal licho ofertę, obsługa komputera! Świadomość istnienia internetu, przenośny mobilny i wielofunkcyjny telefon! Propsy za szybkie przystosowanie się do wymogów 21 wieku. I nic, że umysł nadal śpi w piwnicy tolerancji i leci na amfie wścibstwa. Chuj z tym, ważne, że co miesiąc leci zysk ach i to obcowanie z młodzieżą. Oni tacy kulturalni, tacy elokwentni.... . Pewnie, jeżeli jestem fanatyczką religijną oraz emocjonalną trusią to dogadam się z kimś takim, w innym wypadku bez kija nie podchodź.
Ktoś zarzuca mi, że popadam w przesadę? No więc może cofniemy się do września 2011, kiedy to musiałam przez 4 godziny szorować pomarańczową kanapę na której znajdowały się zaschnięte resztki nasienia. Albo ukryte zużyte środki antykoncepcyjne. Albo kiedy to odwiedzili mnie sympatyczni panowie niepolskiego pochodzenia chcący zaszczycić swoją przyjazną obecnością. To wcale a wcale, nie był kiedyś burdel ani przybytek sponsoringu. Może i nie posiadam bogatego doświadczenia jeżeli chodzi o przeprowadzki, ale te które już figurują na mym koncie są jak ładny kopniak od rzeczywistości. Zazdroszczę tym, którzy mogą egzystować w chlewie, dojeżdżać po pół godziny dziennie i którym absolutnie nie wadzi nic, tak bardzo są neutralni. Niestety, ja chce aż i tylko 4 białych ścian, nowego okna, biurka oraz dużej szafy. No i skrawka dwuosobowego materaca rzuconego w kąt podłogi. Bez dojazdów. Bez problemów. Lecę to wymodlić bo inaczej padnę trupem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz