piątek, 20 listopada 2020

settling

 

Prosty, listopadowy piątek. Home office, pitu pitu na laptopie, tabelki, raporciki, zamówionka, fiku miku, obsługiwanie klientów. W słuchawkach nie zoom call, a Summer Walker w wersji live. Co rusz przerywam sobie zawodowe skupienie na wyśpiewanie pojedynczej frazy w celu ulżenia skołowanej głowinie. Ot, taką poczciwiną właśnie się stałam. Taką właśnie, która na piątek zaplanowała malowanie paznokci i to pierwszy raz od przeszło pół roku. Wiekopomna chwila! Szaleństwa Panny Patrycji! Spokój, błogostan, wirus, pandemia, dom, zamknięcie, choroby, śmierć. Który kolor wybrać, czarny czy czerwony?

Mój osobisty odpowiednik Kingowej Tabithy (tak, wciąż to pamiętam!) stwierdził dziś bardzo słusznie, że wylądowaliśmy w tej części roku, która sprzyja rozmyślaniom nad swoim zdrowiem psychicznym. Nieprzypadkowo również pisząc te słowa, kreślę je ze świadomością, że obchodzony jest właśnie Dzień Pamięci Osób Transpłciowych. Przy całym zasobie empatii nie będę w stanie nigdy postawić się na miejscu takiej osoby. I choć moje własne doświadczenia obfitują w codzienność zmagania się ze zdrowiem psychicznym, stanowi to bez porównania inny poziom. O czym myślę, że mogę spokojnie perorować jest nawoływanie do ogólnej świadomości własnej kondycji psychicznej. Wszystkim, absolutnie każdemu przydałaby się terapia i rutynowe badania psychiatryczne. Nie, nie jest to cios wymierzony w kogoś, ani sarkastyczne stwierdzenie komentujące obecne czasy (zwłaszcza w Pololadni, hmm). Każda doba powinna być przeznaczona na dbanie o centralny ośrodek sterowania. Każdego dnia musimy pamiętać, patrzeć w lustro i przypominać sobie, jak bardzo jesteśmy ważni dla kogoś, a przede wszystkim dla samych siebie. Niektórym przyjdzie to dużo trudniej niż innym i tu właśnie wkracza postać specjalisty.

Nie potrafię opisać jak bardzo polecam terapie. To uczucie, gdy zjawiasz się tam pierwszy raz. Idziesz w obce miejsce, do obcego człowieka i wylewasz mu całą tą zalegającą ciecz. Oczywiście, tylko metaforycznie, aczkolwiek przy mocniejszych sesjach zdarzają się i opuchnięte powieki i zatkany nos.

Nie istnieją na tyle perfekcyjne rodziny, które są w stanie wychować w pełni n o r m a l n ą jednostkę. Zacznijmy od tego, czym tak w zasadzie jest normalność? Według mojej skromnej opinii coś takiego nie figuruje ani na tej planecie ani przy tym gatunku. Błędy pełzną z pokolenia na pokolenie. A jak lepiej radzić sobie z nimi niż poprzez wyłapanie i nazwanie? Obślizgłe gadziny zakamuflowane pod płaszczykiem konwenansów, uprzedzeń, stereotypów i przede wszystkim strachu. Wszyscy jesteśmy chorzy, skrzywdzeni i podatni na jeszcze więcej chorób oraz krzywd. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę i zaczniemy oswajać się z całym naszym szpetnym pięknem, tym lepiej dla wszystkich.

Choćbym nie wiem jak się tego bała to właśnie oswajam się z myślą, że żyjemy w społeczeństwie. Oswajam i uczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz