czwartek, 15 marca 2012

wicked game

Przerażają mnie białe kartki. Puste dokumenty. Przeraża mnie ta luka w głowie, gdy próbuję znaleźć odpowiednie słowa. Boję się, że nie trafię w sedno lub przeciwnie, od tego nadmiaru terminów i myśli gubię swój główny wątek. Chcę by każde zdanie stanowiło perfekcyjną część twórczej mozaiki. Wyraz po wyrazie. Bez widma błędów stylistycznych. Właściwie rzadko kiedy zdarzyło mi się palnąć błąd ortograficzny. Za to stylistyka, leżała i leży. Zatem logiczne jest, iż powinnam (długa luka) …. dokształcić się w tej sferze. Powinnaś Patrycjo. W tym roku ubzdurałam sobie ze pójdę na studia dziennikarskie. Dlaczego? Lubiłam i lubię pisać. Nie wiem co chcę robić w życiu, ale moje liczne fobie i lęki sprawiają, że raczej nie widzę się w roli pani sprzedawczyni czy pani nauczycielki. Chociaż, kto wie. Czas pokaże. Może uda mi się zmienić przysposobienie do otaczającego środowiska. Tymczasem, tak, przyznaję, boję się ludzi. Czemu? A skąd do cholery mam wiedzieć? Tak jest i już. Jestem nieśmiała, brak mi wiary w siebie. Ileż to razy nie myślałam co by było gdybym choć troszkę mniej analizowała, bardziej ryzykowała, ciut zadzierała nosa oraz wiedziała jak dokładnie osiągnąć to co wiedziałabym, że mam do osiągnięcia. Stylistyka. Ostrzegałam.
W przeciwieństwie do moich kolegów i koleżanek, postanowiłam nie rzucać się w wir nauki przedmaturalnej-poprawkowej. Zostawiam ten żałosny wynik z rozszerzonego języka polskiego, łudząc się, że język angielski cudem otworzy mi bramy do osnutego nadzieją kierunku dziennikarstwo. Mam plan B. Wolę jednak nie mieć możliwości korzystania z niego. Ironią mojego życia jest fakt, że jeszcze w październiku zamierzałam ładnie wszystko sobie poukładać, być pilną uczennicą, w myśl hasła: NIC CO CHŁOPEM NA DRODZE MI NIE STANIE. Ale wszystko stało się ot tak. Klik. Przyszłości nie można sobie zaplanować. Dopiero po fakcie jest szczera chęć posiadania wehikułu czasu, ustawienia na tryb WSTECZ o jakieś cztery i pół miesiąca oraz możliwości porządnego potrząśnięcia samą sobą w celu otrzeźwienia. Takie wysnułam wnioski z tej całej studenckiej przygody. Warto wiedzieć co lubi się robić, nie bać się do tego dążyć. Miłość, zakochanie, zauroczenie to synonimy jednego stanu – uzależnienia. Od silnych wrażeń, dramatów, orgazmów, obietnic… Koniec końców nie przynosi to nic prócz straty czasu, chwilowego zaślepienia, późniejszego leczenia ran oraz tej pustki. Białej kartki, luki w głowie. Luki w życiu.
ps. Problem pojawia się wtedy gdy nadal nie wiesz czemu tutaj jesteś, ale nie widzisz obecnie pocieszenia w tym co do tej pory skutkowało. Zatem zakładasz bloga z myślą, że …… jakoś to będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz